środa, 27 stycznia 2016

Nowa Tini: "Chcę księcia przy moim boku"


Martina Stoessel odpoczywa w Cariló. Biegnie przez niekończące się wydmy. Bez przerwy w górę i w dół. Zmusza nogi do wspięcia się do góry i spojrzenia na dzikie morskie fale przy brzegu. Czuje się wolna, a wiatr przenika przez jej włosy. Martina Stoessel po raz pierwszy nie jest zależna, nie stosuje się do surowych obowiązków. 

Po raz pierwszy jest wolna. I nawet, jeśli dokument oświadcza, że ma 18 lat (21 marca będzie obchodzić 19 urodziny), Martina przeszła przez wiele doświadczeń, poznała mnóstwo osób. "Niektórzy sądzą, że jestem starsza. Ale mam tylko 18 lat, choć mam obowiązki dorosłej osoby. Moi przyjaciele mówią mi, zresztą jak zawsze, że jestem bardzo dorosła", powtarza swym cichym, przyjaznym i uroczym głosem. Podczas zabawy z jej brązowym Pincherem, Olgą, znajduje trochę czasu na kawę i zjedzenie kanapki przygotowanej przez jej mamę, Marianę. Wraz z ojcem, Alejandro, bratem, Francisco i przyjaciółką Sofią Tini szczęśliwie spędza wakacje na morzu. Choć skończyła rok tak wielu zobowiązań i trasy po całej Europie, gdzie odbyła 400 koncertów - ma czas cieszyć się miłością. Zerwała z Peterem Lanzani (25) i teraz piosenkarka potrzebuje czasu, by zebrać siły. W wieku 18 lat jest na etapie wielkich zmian. Koniec jednego etapu i początek drugiego.


"Podczas niekończących się wycieczek, mieliśmy tylko kilka małych przerw. W końcu mam prawdziwe wakacje, których już od dawna mi brakowało. Ponieważ w Europie nie mieliśmy ani jednego wolnego dnia, zaledwie tydzień, wsiadłam w samolot i wyruszyłam do Los Angeles, aby nagrać płytę. To raczej nie był odpoczynek...Czułam, że nie dam rady! Ale nie narzekam, bo świetnie się bawiliśmy. Było to jedno z największych doświadczeń w moim życiu. Byłam taka zmęczona. Cieszę się wolnym czasem w Cariló, bo mogę być razem z rodziną, ostatnio przyjechałam tam, gdy byłam jeszcze mała. To moje pierwsze wakacje od dłuższego czasu. Musiałam odpocząć, poza tym brakowało mi mojego domu, rodziny, przyjaciółki, wszystkiego...Przeżywam horror, gdy jestem z dala od tego. Za każdym razem czuję niepokój na myśl, jakie rzeczy się tu dzieją. Myślę, że wszyscy ludzie, których kocham mają zupełnie inne życie. A ja rzadko w nim jestem...", mówi spokojnie Martina.


Tak, jej życie bardzo się różni od życia innych dziewczyn w jej wieku. Jej sława przekroczyła wszelkie granice i oceany, a dzisiaj jej nazwisko jej synonimem sukcesu w kilku krajach. "Czuję, że jestem taka sama jak zawsze. Wciąż będę nabierać niesamowite doświadczenia. Mam świadomość, że trasa była na poziomie Taylor Swift, Justina Biebera i One Direction...Uważam więc, że największym sukcesem, który dał mi życie jest mieć wszystko, ale gdy wracam do domu, jestem tą samą dziewczyną, co kiedyś. Moja rodzina, przyjaciele, uczucia...to mój sukces", mówi Tini, refleksyjnie. Tak cicho, że słychać tylko szum morza w oddali, mówi powoli w kameralnej i ekskluzywnej rozmowie z CARAS. I nie boi się stawić czoła problemom.

"Doskonale wiem, że miałam i nadal mam życie normalnej dziewczyny. Wiem to i niczego nie żałuję. Nigdy nie byłam uwięziona w szklanej klatce. Przez niemal 5 lat byłam Violettą z Disneya i będę nią do końca życia dla tych, których ten serial był dzieciństwem. Dziewczyny dojrzewają, ale pozostanę dla nich jako Violetta. Czuję, że dorastają także do mnie i potrafią odróżnić ją od Martiny. Może faktycznie robiąc film 'Tini el gran cambio de Violetta', miałam możliwość być i tą i tą. Nigdy nie przyszło mi na myśl, by przestać być Violettą i nie sądzę, żeby to się stało. Będę przywiązana do niej przez całe życie. Dała mi szansę na spełnienie marzeń i na bycie szczęśliwą. Od dziecka marzyłam tylko o śpiewie i tańcu. Nigdy nie traktowałam sukcesu jako więzienie. Wkładam w to całe serce i duszę. Śmiałam się, płakałam, śpiewałam...zawsze byłam taka sama. Nie byłam i  nie jestem tylko aktorką. Staram się być blisko swoich fanek. Zdaję sobie sprawę z tego, że one też mogą spełnić swoje marzenia jak ja", powtarza pewna siebie dziewczyna, która podąża nową drogą, zdobywając nowe horyzonty i spełniając marzenia.


Martina uważa, że fani dają jej siłę do tego, aby kontynuować szukanie nowych doświadczeń i spełnianie marzeń. "Pochodzę z rodziny, u której marzenia są ważne i trzeba o nie walczyć. Moim wielkim przykładem są moi rodzice. Moja mama zakochała się w tacie, kiedy miała 17 lat, wzięli ślub i założyli własną rodzinę. Dobrze mnie wychowywali. Ja też marzę o ślubie i posiadaniu dzieci. Chcę założyć rodzinę i wyjechać z nimi na wakacje, i zobaczyć całą rodzinę razem. Moim marzeniem jest to, aby dalej się rozwijać. I robię to, bo nagrywam płytę z moim nazwiskiem w Hollywood, a to duży krok", mówi o Alejandro i Marianie.

Nastąpiła jej naturalna przemiana, która rozpoczęła się kilka miesięcy temu. Martina ukazała nam swoją radykalną zmianę wyglądu. "Nigdy bym nie pomyślała, że moja fryzura będzie tematem rozmów. Dowiedziałam się o wszystkim przez portale społecznościowe. I mieli rację, bo moja fryzura była okropna. Przez 4 lata nie cofali się przed znęcaniem się nad moimi włosami. Prostownica, lokówka i wiele innych rzeczy, które bezlitośnie je męczyły. To była nieprzemyślana decyzja. Powiedziałam sobie, że to koniec. Pewnego dnia wstałam i postanowiłam obciąć włosy, stawiając na naturalność. One też muszą odpocząć i być wolne jak ja. To było jak wyzwolenie. Pomyślałam sobie, że włosy i tak urosną, a teraz czują się swobodnie na plaży w słońcu. Urosną i będą zdrowsze. Tego wszystkiego było za wiele dla mojego wizerunku, ale nie myślałam, żeby to zmienić. Wygląd jest ważny, ale nie decyduje o wszystkim. Nigdy nie stracę istoty swojego życia, bo to nie ma nic wspólnego z ubiorem czy wyglądem", mówi, spoglądając w lustro.


Po zakończeniu wakacji, Martina wyruszy do Los Angeles, aby kontynuować nagrania do płyty dla Hollywood Records z piosenkami, które pojawią się w filmie oraz w międzynarodowej trasie koncertowej, która ruszy w Buenos Aires do ferii zimowych. "Jestem bardzo podekscytowana tym, co nas czeka. Poświęcona muzyce i filmowi. Przed trasą będą 4 miesiące przygotowań. Lubię wyzwania, w końcu po 5 latach ciągłej pracy mogę iść do przodu.  Ruszam z własną linią ubrań, perfumami, kanałem na YouTube, akcesoriami...wszystko razem. Nigdy nie mogę usiedzieć w miejscu!", woła z uśmiechem. O miłości opowiedziała w intymnej rozmowie w Cariló,  kiedy słońce zaczęło chować się za horyzontem. "Jestem teraz sama. Ale cicho. Cieszę się wszystkim, co daje mi życie. Czuję się dobrze, choć zerwania są okropne. Kocham Petera. Moja rodzina kocha go, a jego rodzina kocha mnie. Jestem jeszcze młoda, byliśmy z dala od siebie przez pracę. Jest starszy, ale nie mogę niczego wykluczyć...to jest silniejsze ode mnie. Martwię się o wszystko. Kontroluję wszystko, co się dzieje, ale z dobrej strony. Chcę wiedzieć, co się dzieje, rozwijać się. Nie chcę być dla kogoś ciężarem", mówi bardzo cicho. Martina nie jest zamknięta na miłość, wręcz przeciwnie, nie chce być samotna.


"To nie tak, że nie mam ochoty, by ponownie się zakochać, zawsze jestem otwarta na miłość. Uwielbiam być zakochana, żyć w tym stanie. Urodziłam się w ten sposób. Uwielbiam miłość w każdym znaczeniu. Nie mam zamiaru jej szukać...musi przyjść sama. Żyję w naturalny sposób i chcę, aby życie mnie zaskakiwało. Chcę księcia, osoby, która trzymałaby mnie za rękę. Peter był moim księciem. Myślę, że kobiety to księżniczki, a mężczyźni to książęta, jak w bajkach. Uważam, że mężczyzna powinien być dżentelmenem, a kobieta musi o niego dbać, szanować go i być wierna", powiedziała w przekonaniu o tym, jak ważna jest miłość w jej życiu. Z dala od rutyny, nagrywania filmu Tini mówi, że jest podobna do nas. "Jestem jak wszyscy. Niczego mnie nie pozbawiono. Jestem normalną dziewczyną, która umiera na widok lodów i ciast. Jestem szczęśliwą osiemnastolatką! Jak każdy mam chwile rozpaczy; czasami jestem zmęczona i smutna lub mam po prostu zły dzień...i właśnie to czyni mnie normalną dziewczyną. Ale nigdy nie tracę nadziei, bo to moja istota", podsumowuje magiczna dziewczyna o imieniu Martina.






Artykuł z oficjalnej strony CARAS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz